Forum o grze gothic
Statek piracki
FAQ
Szukaj
Użytkownicy
Grupy
Galerie
Rejestracja
Profil
Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości
Zaloguj
Forum Forum o grze gothic Strona Główna
->
opowiadania
Napisz odpowiedź
Użytkownik
Temat
Treść wiadomości
Emotikony
Więcej Ikon
Kolor:
Domyślny
Ciemnoczerwony
Czerwony
Pomarańćzowy
Brązowy
Żółty
Zielony
Oliwkowy
Błękitny
Niebieski
Ciemnoniebieski
Purpurowy
Fioletowy
Biały
Czarny
Rozmiar:
Minimalny
Mały
Normalny
Duży
Ogromny
Zamknij Tagi
Opcje
HTML:
NIE
BBCode
:
TAK
Uśmieszki:
TAK
Wyłącz BBCode w tym poście
Wyłącz Uśmieszki w tym poście
Kod potwierdzający: *
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Skocz do:
Wybierz forum
Sprawy forum
----------------
Newsy
Kajuta kapitana
Obóz piratów
Obozy
Obóz bandytów
Pytania i propozycje
Nowinki z gothic 3
Akcja precz z kodami i inne akcje.
dzienniki
Różne
----------------
Karczma
Ankiety
Dowcipy
Sklep
Wasze ekwipunki
Prace.
muza
opowiadania
gothic 1,2 i noc kruka i dział o piratach
----------------
gothic 1
gothic 2
gothic 2 noc kruka
Fajne gry
----------------
Fify!
Nef for speed most wanted
Piraci z karaibów
shout box
----------------
shout box
Przegląd tematu
Autor
Wiadomość
zna popierdoloną duża dup
Wysłany: Pon 19:46, 03 Kwi 2006
Temat postu:
ty big dupozo jedna pochronkana dziwko!!
Kapitan wielka dupa
Wysłany: Pią 15:37, 24 Mar 2006
Temat postu:
to nie ta dupoza, a przy okazji, głupi greg
Mati
Wysłany: Pią 15:12, 24 Mar 2006
Temat postu: Re: Historia Żołnierza
ktoś tam napisał:
Squark napisał:
Flota króla Rhobara I składała się z sześćdziesięciu okrętów, a najwspanialszym z nich był okręt flagowy, "Burzowa Chmura". To właśnie na nim znajdował się dowódca floty królewskiej, Lord Sigfrid, człowiek wielce utalentowany. Stanowisko adminrała floty królewskiej otrzymał dzięki brawurowemu zwycięstwu nad flotą orków, które miało miejsce u wybrzeży Varrantu. Dzięki temu zwycięstwu Myrtana mogła jeszcze przez jakiś czas cieszyć sięwzględnym spokojem. Ale teraz, gdy od tamtego wydarzenia minęło już kilka lat królestwo znowu było zagrożone. W okolicy Wysp Południwych miała się odbyć bitwa. Z zachodu napływały statki nieprzyjaciela. Ogroma eskadra, w której było tak wiele statków, że nawet najbysztrzejsi obserwatorzy nie mogli określić z ilu składała się okrętów. Lord Sigfrid ustawił statki w odpowiednim szyku i rozkazał osztrzał wrogich statków.
Na jednym z mniejszych satków "Piranii" znajdował się młody żołnierz. Jego towarzysze nazywali go Lee. Władał on dość dobrze mieczem i był odważny, dzielny, a przede wszystkim ineligentny. Niestety statek na którym przebywał znalazł się pod gwałtownym obstrzałem orkowych dział. Poważnie uszkodzony musiał się wycofać. Niestety kapitan nie znał za dobrze tych wód i oddalił się zbytnio od swojej eskadry.
Bitwa dobiegała końca, wiele statków zostało zatopionych, wiele statków wymagało gruntownego remotnu. W tym też "Burzowa Chura".
Admirał jednak wygrał bitwę z przeważającymi siłami orków, czym zapewnił sobie chwałę i sławę, po wsze czasy, a także uratował królestwo Mysrtany przed orkami. Król Rhobar miał się z czego ciszyć, ponieważ jego kraj nawiedziła wojna. Górale z Nordmaru wyruszyli do Myrtany, żeby palić i grabić. Tak król musiał się cieszyć, że przynajmniej jedno z niebezpieczeństw zostało na jakiś czas odegnane. Ale po bitwie rozpętał się straszny sztrom. Kilka najciężej zniszczonych okrętów poszło na dno. Na szczęście nikomu nic się nie stało i wszyscy w spokojum mogli wrócić do swojego portu macierzystego by odebrać należna im honory. Nie było między nimi "Piranii", ale wszyscy myśleli, że poszła na dno podczas bitwy.
A tymczasem "Pirania" nie poszła na dno. Ale podczas sztormu odpłynęła tak daleko od eskadry, że nie mogła jej znaleźć. Z powodu uszkodzeń statku kapitan "Piranii" Ingerion musiał zarzucić kotwicę w pobliżu wyspy. Wiedział, że jest to jedna z wysp połudnowych, ale nie wiedział która, ani kto na niej mieszka. Wysłał więc szalupę na ląd aby zorientowała się w sytacji. Na kapitana szalupy i dowódce wyprawy wybrał swojego zastępcę Balora. Dodał mu do pomocy Lee i Martina.
-Szybciej machać tymi wiosłami gamonie. -Balor był zły, że łódź porusza się tak wolno. -Szybciej bo oberwiecie wy nędzne robaki.
-Tak jest. -Odpowiedział Martin, a potem mrugnął porozumiewawczo do Lee. Po chwili łódź nabrała tempa.
-Jak myślisz co jest na tej wyspie? -Spytał Lee. -Mam nadzieję, że nie ma na niej orków. Na jakiś czas mam ich dość. -Lee był widocznie zniechęcony.
Zbliżali się jednak powoli do brzegu. Już zauważyli, że na brzegu stoi grupka ludzi, którzy wymachują dzidami i coś krzyczą, jednak z daleka nie mogli poznać co.
-Niepokoją mnie ci ludzie. -Rzekł Martin, ale po chwili zamilkł na wieki trafiony strzałą. Co gorsza nie była to strzała ludzka. Lee wyraźnie rozpoznał robotę orków. Balor jednak nie chciał się przekonać do odwrotu. Był jak Lee określił go w myślach takim typem, który nie pójdzie się odlać bez zezwolenia. Nagle Lee zauważył coś. Ludzie ciskali swoje włócznie. Nie, nie ciskali włóczni w nich, tylko zostawiali je na ziemi, a sami skoczyli do wody i próbowali się dostać do łodzi.
CDN...
Wchodze tu od jakiegos czasu systematycznie i się przyglądam temu działowi.Kiedyś tu ten Jack Aligator fajnie pisoł a tera jedno wielkie gówno jest w tym temacie.Jebsię na ryj squark z tym opowiadaniem.
KOZA?????????????????????
ktoś tam
Wysłany: Śro 15:49, 22 Mar 2006
Temat postu: Re: Historia Żołnierza
Squark napisał:
Flota króla Rhobara I składała się z sześćdziesięciu okrętów, a najwspanialszym z nich był okręt flagowy, "Burzowa Chmura". To właśnie na nim znajdował się dowódca floty królewskiej, Lord Sigfrid, człowiek wielce utalentowany. Stanowisko adminrała floty królewskiej otrzymał dzięki brawurowemu zwycięstwu nad flotą orków, które miało miejsce u wybrzeży Varrantu. Dzięki temu zwycięstwu Myrtana mogła jeszcze przez jakiś czas cieszyć sięwzględnym spokojem. Ale teraz, gdy od tamtego wydarzenia minęło już kilka lat królestwo znowu było zagrożone. W okolicy Wysp Południwych miała się odbyć bitwa. Z zachodu napływały statki nieprzyjaciela. Ogroma eskadra, w której było tak wiele statków, że nawet najbysztrzejsi obserwatorzy nie mogli określić z ilu składała się okrętów. Lord Sigfrid ustawił statki w odpowiednim szyku i rozkazał osztrzał wrogich statków.
Na jednym z mniejszych satków "Piranii" znajdował się młody żołnierz. Jego towarzysze nazywali go Lee. Władał on dość dobrze mieczem i był odważny, dzielny, a przede wszystkim ineligentny. Niestety statek na którym przebywał znalazł się pod gwałtownym obstrzałem orkowych dział. Poważnie uszkodzony musiał się wycofać. Niestety kapitan nie znał za dobrze tych wód i oddalił się zbytnio od swojej eskadry.
Bitwa dobiegała końca, wiele statków zostało zatopionych, wiele statków wymagało gruntownego remotnu. W tym też "Burzowa Chura".
Admirał jednak wygrał bitwę z przeważającymi siłami orków, czym zapewnił sobie chwałę i sławę, po wsze czasy, a także uratował królestwo Mysrtany przed orkami. Król Rhobar miał się z czego ciszyć, ponieważ jego kraj nawiedziła wojna. Górale z Nordmaru wyruszyli do Myrtany, żeby palić i grabić. Tak król musiał się cieszyć, że przynajmniej jedno z niebezpieczeństw zostało na jakiś czas odegnane. Ale po bitwie rozpętał się straszny sztrom. Kilka najciężej zniszczonych okrętów poszło na dno. Na szczęście nikomu nic się nie stało i wszyscy w spokojum mogli wrócić do swojego portu macierzystego by odebrać należna im honory. Nie było między nimi "Piranii", ale wszyscy myśleli, że poszła na dno podczas bitwy.
A tymczasem "Pirania" nie poszła na dno. Ale podczas sztormu odpłynęła tak daleko od eskadry, że nie mogła jej znaleźć. Z powodu uszkodzeń statku kapitan "Piranii" Ingerion musiał zarzucić kotwicę w pobliżu wyspy. Wiedział, że jest to jedna z wysp połudnowych, ale nie wiedział która, ani kto na niej mieszka. Wysłał więc szalupę na ląd aby zorientowała się w sytacji. Na kapitana szalupy i dowódce wyprawy wybrał swojego zastępcę Balora. Dodał mu do pomocy Lee i Martina.
-Szybciej machać tymi wiosłami gamonie. -Balor był zły, że łódź porusza się tak wolno. -Szybciej bo oberwiecie wy nędzne robaki.
-Tak jest. -Odpowiedział Martin, a potem mrugnął porozumiewawczo do Lee. Po chwili łódź nabrała tempa.
-Jak myślisz co jest na tej wyspie? -Spytał Lee. -Mam nadzieję, że nie ma na niej orków. Na jakiś czas mam ich dość. -Lee był widocznie zniechęcony.
Zbliżali się jednak powoli do brzegu. Już zauważyli, że na brzegu stoi grupka ludzi, którzy wymachują dzidami i coś krzyczą, jednak z daleka nie mogli poznać co.
-Niepokoją mnie ci ludzie. -Rzekł Martin, ale po chwili zamilkł na wieki trafiony strzałą. Co gorsza nie była to strzała ludzka. Lee wyraźnie rozpoznał robotę orków. Balor jednak nie chciał się przekonać do odwrotu. Był jak Lee określił go w myślach takim typem, który nie pójdzie się odlać bez zezwolenia. Nagle Lee zauważył coś. Ludzie ciskali swoje włócznie. Nie, nie ciskali włóczni w nich, tylko zostawiali je na ziemi, a sami skoczyli do wody i próbowali się dostać do łodzi.
CDN...
Wchodze tu od jakiegos czasu systematycznie i się przyglądam temu działowi.Kiedyś tu ten Jack Aligator fajnie pisoł a tera jedno wielkie gówno jest w tym temacie.Jebsię na ryj squark z tym opowiadaniem.
Squark
Wysłany: Czw 15:59, 09 Mar 2006
Temat postu:
A dlaczego tak uważasz?
Mati
Wysłany: Wto 13:37, 07 Mar 2006
Temat postu:
nie wierze i nie przekonasz mnie
Squark
Wysłany: Pon 22:22, 06 Mar 2006
Temat postu:
Witaj Alojz!
Ja naprawdę
NAPRAWDĘ
NAPRAWDĘ
tego
NIE
skopiowałem. Sam to napisałem!!! Skąd niby miałem to skopiować? A napisać takie coś nie jest wcale trudno, a w każdym bądź razie ja mam do tego talent.
Mati
Wysłany: Pon 15:36, 06 Mar 2006
Temat postu:
jak to nie jest skopiowane to jestem alojz
Squark
Wysłany: Nie 19:49, 05 Mar 2006
Temat postu:
1.Nie skopiowałem, tyko sam napisałem. To jest fikcja literacka. Tzn. że piszę co chcę.
Kapitan Greg
Wysłany: Nie 14:35, 05 Mar 2006
Temat postu:
skopiowałeśto!!!!!!!!!!!!!!
napewno przeca niewiedziałeśnic o varrancie ale ok!
Squark
Wysłany: Sob 21:07, 04 Mar 2006
Temat postu:
Górale dotarli już do granicy z Myrtaną. Król Rhobar szykował się do bitwy. Eskadra admirała Sigfrida właśnie zbliżała się do portu. Do największego portu w królestwie, który znajdował się w Korinis. Było to miasto tętniące życiem. I nikomu jeszcze się nie śniło o znajdujących się tam pokładach magicznej rudy. Rudy, dzięki której każda armia mogła zostać pokonana.
Tymczasem na małej wysepce leżącej deleko na południu, do brzegu przybijała właśnie łódka. Znajdowali się na niej Lee, oraz Balor. Balor jako wyższy stopniem rozkazał Lee: -Idź na ląd, a ja przypilnuję, aby ta banda obdartusów nie ukradła naszej łodzi.
-Tak jest, ale... -Lee wydawał się nie być przekonany co do decyzji przełożonego. -Nie sądzę, że to dobry pomysł.
-Nie masz tu nic do sądzenia. To ja tu wydaję polecenia. A teraz jazda!
Co za dupek pomyślał Lee. A potem uśmiechnął się pod nosem, gdy zobaczył jak ludzie wskakują do łodzi i obezwładniają Balora. Szybko jednak uśmiech spełz mu z twarzy, gdy zauważył, że odpływają zdenerwował się i zaklął w duchu. A potem zaklął jeszcze gorzej, gdy przypomniał sobie o orkach. Chciał się rzucić wpław, ponieważ był dobrym pływakiem, ale orkowie byli już całkiem blisko. Zrezygnowany wyciągnął miecz i rzucił się na nacierających orków.
Balor leżał w łodzi związany i nieprzytomny. Tubylcy zaś nie skierowali się do statku, lecz płynęli do sąsiedniej wyspy, na której znajdowało się ich obozowisko. Wpłynęli oni do rzeczki, która w pobliżu uchodziła do morza i płynęli dość szybko pod prąd. Balor ocknął się, gdy wpływali na małe jeziorko. Początkowo nie wiedział co się z nim dzieje. Dopiero po chwili zorienował się, że jest w niewoli. Zaczął krzyczeć na całe gardło, ale jeden z tych dzikusów przystawił mu do gardła jego własny miecz i nakazał gestem spokój. Balor uspokoił się więc i zaczął się przysłuchiwać co mówią jego 'porywacze'. Brzmiało to tak:
-We are fahren mit him to our boss. Du musst hit him on his head.
-Ja, ich will do that.
Balor nie rozumiał o czy mówią, ale wsłuchiwał się uważnie aby zapamiętać cokolwiek z owej dziwacznej mowy, ale zaraz poczuł silny ból u podstawy czaszki i zemdlał.
Miałem farta poyślał gdy się obudził Lee. Położył się na plaży zaraz po tym jak pokonął orków. Na jego szczęście byli to tylko myśliwi, co tłumaczy obecność strzał. Jednak mimo wszystko został ranny. Dlatego właśnie się położył. Myślał, że gdy odpocznie poczuje się lepiej. Pierwszą rzeczą jaką zrobił po przebudzeniu było zaspokojenie potrzeb fizjoligicznych. Po tym ulżyło mu jeszcze bardziej. Przeszukał ciała orków ale znalazł jedynie wielką, ciężką i nieporęczną orkową broń. Spojrzał jeszcze raz w kierunku statku i ruszył w głąb wyspy. Gdy dotarł do linii pierwszych drzew zaczął się porusząć ciszej, a nawet skradać, gdy dotarł do polany już pełzł. Drzewa są tu inne niż na pólnocy myślał. Wszystko jest inne. Nawet piasek. Nagle zatrzymał się, gdyż coś zobaczył. Początkowo nie wiedział co to jest, ale gdy przyjżał się lepiej odkrył co to może być. To było znacznie większe niż sądził, że może być. I było znacznie bliżej brzegu. Przez chwilę zastanawiał się co zrobić, a potem ruszył do przodu.
Ingerion zastanawiał się co się stało z jego zwiadem. Powinni już wrócić myslał. Postanowił, że zaczeka w tym miejscu na kotwicy jeszcze przez jakiś czas, a potem... A potem zobaczy.
Squark
Wysłany: Pią 22:25, 03 Mar 2006
Temat postu: Historia Żołnierza
Flota króla Rhobara I składała się z sześćdziesięciu okrętów, a najwspanialszym z nich był okręt flagowy, "Burzowa Chmura". To właśnie na nim znajdował się dowódca floty królewskiej, Lord Sigfrid, człowiek wielce utalentowany. Stanowisko adminrała floty królewskiej otrzymał dzięki brawurowemu zwycięstwu nad flotą orków, które miało miejsce u wybrzeży Varrantu. Dzięki temu zwycięstwu Myrtana mogła jeszcze przez jakiś czas cieszyć sięwzględnym spokojem. Ale teraz, gdy od tamtego wydarzenia minęło już kilka lat królestwo znowu było zagrożone. W okolicy Wysp Południwych miała się odbyć bitwa. Z zachodu napływały statki nieprzyjaciela. Ogroma eskadra, w której było tak wiele statków, że nawet najbysztrzejsi obserwatorzy nie mogli określić z ilu składała się okrętów. Lord Sigfrid ustawił statki w odpowiednim szyku i rozkazał osztrzał wrogich statków.
Na jednym z mniejszych satków "Piranii" znajdował się młody żołnierz. Jego towarzysze nazywali go Lee. Władał on dość dobrze mieczem i był odważny, dzielny, a przede wszystkim ineligentny. Niestety statek na którym przebywał znalazł się pod gwałtownym obstrzałem orkowych dział. Poważnie uszkodzony musiał się wycofać. Niestety kapitan nie znał za dobrze tych wód i oddalił się zbytnio od swojej eskadry.
Bitwa dobiegała końca, wiele statków zostało zatopionych, wiele statków wymagało gruntownego remotnu. W tym też "Burzowa Chura".
Admirał jednak wygrał bitwę z przeważającymi siłami orków, czym zapewnił sobie chwałę i sławę, po wsze czasy, a także uratował królestwo Mysrtany przed orkami. Król Rhobar miał się z czego ciszyć, ponieważ jego kraj nawiedziła wojna. Górale z Nordmaru wyruszyli do Myrtany, żeby palić i grabić. Tak król musiał się cieszyć, że przynajmniej jedno z niebezpieczeństw zostało na jakiś czas odegnane. Ale po bitwie rozpętał się straszny sztrom. Kilka najciężej zniszczonych okrętów poszło na dno. Na szczęście nikomu nic się nie stało i wszyscy w spokojum mogli wrócić do swojego portu macierzystego by odebrać należna im honory. Nie było między nimi "Piranii", ale wszyscy myśleli, że poszła na dno podczas bitwy.
A tymczasem "Pirania" nie poszła na dno. Ale podczas sztormu odpłynęła tak daleko od eskadry, że nie mogła jej znaleźć. Z powodu uszkodzeń statku kapitan "Piranii" Ingerion musiał zarzucić kotwicę w pobliżu wyspy. Wiedział, że jest to jedna z wysp połudnowych, ale nie wiedział która, ani kto na niej mieszka. Wysłał więc szalupę na ląd aby zorientowała się w sytacji. Na kapitana szalupy i dowódce wyprawy wybrał swojego zastępcę Balora. Dodał mu do pomocy Lee i Martina.
-Szybciej machać tymi wiosłami gamonie. -Balor był zły, że łódź porusza się tak wolno. -Szybciej bo oberwiecie wy nędzne robaki.
-Tak jest. -Odpowiedział Martin, a potem mrugnął porozumiewawczo do Lee. Po chwili łódź nabrała tempa.
-Jak myślisz co jest na tej wyspie? -Spytał Lee. -Mam nadzieję, że nie ma na niej orków. Na jakiś czas mam ich dość. -Lee był widocznie zniechęcony.
Zbliżali się jednak powoli do brzegu. Już zauważyli, że na brzegu stoi grupka ludzi, którzy wymachują dzidami i coś krzyczą, jednak z daleka nie mogli poznać co.
-Niepokoją mnie ci ludzie. -Rzekł Martin, ale po chwili zamilkł na wieki trafiony strzałą. Co gorsza nie była to strzała ludzka. Lee wyraźnie rozpoznał robotę orków. Balor jednak nie chciał się przekonać do odwrotu. Był jak Lee określił go w myślach takim typem, który nie pójdzie się odlać bez zezwolenia. Nagle Lee zauważył coś. Ludzie ciskali swoje włócznie. Nie, nie ciskali włóczni w nich, tylko zostawiali je na ziemi, a sami skoczyli do wody i próbowali się dostać do łodzi.
CDN...
fora.pl
- załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by
phpBB
© 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin